O mnie



Witam! Nazywam się Marcin Papaj - łatwo zapamiętać, przynajmniej nazwisko, pięć liter z czego dwie się powtarzają.

Przewodników takich jak ja jest cały rój, ale jeśli jakimś cudem trafiłeś do mnie to pozwól, że opowiem trochę o sobie. Odkąd pamiętam góry były za oknem. Nawet w szkole na „zajęciach wagarowych” zamiast z kolegami na fajkę dawałem nogę w najbliższą okolicę z nieodzownym przyjacielem – Zenitem E. Magia charakterystycznego dźwięku przewijanego filmu, 36 klatek i długie, naprawdę trudne decyzje czy można nacisnąć spust. Pamiętacie to? Większość oszczędności z SKO szło na wywoływanie i na odbitki. Wówczas fotografia była elitarna a pękate albumy zdjęć podróżniczych oglądało się jak katalogi muzealne. Obecnie, no cóż sam pewnie wiesz jak to wygląda. Jest milion zdjęć tylko nie ma komu ich oglądać. Gdy skończyłem jedną i drugą szkołę poszedłem do miasta większego aby podjąć profesjonalną edukację techniczną. Wrocław okazał się miastem pięknym jednak do gór było trochę dalej. Na szczęście w podobnej sytuacji byli inni górocholicy więc zapisałem się na kurs przewodnika sudeckiego i go ukończyłem w 2008 roku stając się przewodnikiem pełną gębą.

Później już poszło z górki: kolejne uprawnienia (pilockie, po Wrocławiu, po Pradze) kolejne znajomości i wspólne wyjazdy. Skończyły się studia więc można było wracać z powrotem w góry. Porzuciłem pracę w przemyśle i zająłem się sprawami bliższymi moim zainteresowaniom. Od kilku lat związany jestem z Wydawnictwem Turystycznym PLAN, gdzie zajmuje się m.in. pisaniem przewodników turystycznych. W wolnym czasie …  chodzę po górach, z tą tylko różnicą, że już nie sam lecz z fantastyczną żoną i dwójką czadowych dzieciaczków. Podróże w takim towarzystwie to najwspanialsze chwile z jakimi miałem do czynienia. Szczyt przed nami nie jest już tak ważny jak te kamyczki na starcie, które trzeba przecież patykami przerzucić i liście wygrabić łapkami. Oj rzadko wchodzimy na jakąś górę ale ciągle próbujemy i .. chyba nam to lotto czy tam dojdziemy. Jednak z grupą wycieczkową jak coś ustalimy to idziemy i zazwyczaj docieramy do celu.

Warto jeszcze wspomnieć, że jestem piwowarem domowym i jak już żona da mi te 5 godzin czasu wolnego to zamykam się w piwnicy i generuję ten najwspanialszy napój na świecie. Jeżeli jesteś zainteresowany współpracą ze mną to gdzieś na tej stronie masz mój numer telefonu i adres mailowy więc wiesz jak mnie złapać. Do zobaczenia.